Piwko
Czasami pomaga mi na stres
Czasem orzeźwi gdy upał jest
Czasem wypiję bo mam ochotę
To jest ten trunek oblany złotem
Poezja w moim wydaniu, pisana w różnych nastrojach. Moje myśli, moje odczucia, moje bóle i marzenia. Smutne stany i radosne chwile, chociaż więcej tych ponurych... Ciągła walka z samym sobą i myśli przelane na "papier", chociaż czasem nie do końca przemyślane i napisane pod wpływem emocji, szczere i prawdziwe. Cały ja w innym wydaniu. Czasami będzie smutno, ponuro, poważnie, czasami radośnie i pozytywnie, a czasami pokręcono i zwariowano, bez sensu i ładu.
Czasami pomaga mi na stres
Czasem orzeźwi gdy upał jest
Czasem wypiję bo mam ochotę
To jest ten trunek oblany złotem
Jeżdżąc na rowerze odpoczywam
Jeżdżąc od wszystkiego się odrywam
Wolność wielką wtedy czuję
I ja wcale nie żartuję
Rower daje siłę mi
Zacznij jeździć, mówię Ci
Siedzą w sejmie tłuste świnie
Pełni pychy, to nie minie
Kasy chcą za cenę wszelką
Chciwość mają w sobie wielką
Kłamią ludzi w żywe oczy
Myślą że nikt im nie podskoczy
Obal system, obal władzę
Ja Ci tylko dobrze radzę
Świat jest pełen nienawiści
Sukinsyny, terrorysci
Głowy mają pełne gówna
I nikt in w tym nie dorówna
Rządza śmierci. W imię czego?
W imię cierpień niewinnego
Taki wielki z Ciebie cep
Weź pistolet, strzel se w łeb
Woda to jest picie
Woda daje życie
Woda czasem niszczy
Domy aż do zgliszczy
Woda to jest żywioł wielki
Zamykany do butelki
Coraz mniej rzeczy cieszy mnie
Czy ja już starzeję się?
Czas ucieka nieubłagalnie
Czasami czuję się fatalnie
Myśli biją się z myślami
Dni ganiają się z nocami
Jest jeszcze nadzieje i są marzenia
Dzięki temu świat na lepsze się zmienia
Staram się cieszyć z większości rzeczy
Lecz ciężko jest, nikt nie zaprzeczy
Jestem samotny, samotny jak palec
Czasami chcę by przejechał mnie walec
Brak mi milości i brak czułości
Brak zrozumienia i brak przytulenia
Może kiedyś trafimy na siebie
Mam nadzieję, wtedy będzie jak w niebie
Dziś nie mam weny na pisanie wierszy
Nie ostatni to dzień taki i też nie pierwszy
Wielka pustka i myśli nieskładne
Choćnym coś stworzył, nie będzie to ładne
Dzień jest ponury, zmulony człowiek
Głowa do góry, nie jeden Ci powie
Lecz są takie dni, że nic się nie chce
Choćbym coś chcial to się odechce
Przez las sfora wilków leci
No, a w lesie pełno śmieci
Człowiek takie rzeczy sprawia
Człowiek ten brud tak zostawia
Nie masz siły zabrać śmieci?
Czego uczysz własne dzieci?
Gówno chyba w głowie masz
Ktoś napluje Tobie w twarz
Nie rób komuś co Tobie nie miłe
Pokaż innym, że masz sprzątać siłę
Sprzątaj po sobie. to zasada prosta
Jak miejsce zastałeś, tak je pozostaw
Co to za okrutny świat?
Gdzie brata zabija brat
Rządza kasy w imię śmierci
Nie ostatni i nie pierwsi
Nienawiść i okrucieństwo
To nie nasze człowieczeństwo
Chamstwo, zawiść no i zemsta
Nie dodadzą Tobie męstwa
Wielka władza ponad wszystko
Zrobią wiele by być blisko
Pchają ryje do koryta
Za jaką cenę, nikt nie spyta
Podnoszą rękę na niewinnego
Do jasnej cholery, dosyć już tego!
Przez takich ludzi umiera świat
Niech oglądają więć świat zza krat
Czym są dla Ciebie ludzkie uczucia?
Kamieniem w bucie, czy gumą do żucia?
Czy myślisz czasami co człowiek czuje?
Czy jest porządny, czy Cię opluje?
Co warte jest pomaganie bliźniemu?
Wszystko zależy dobremu czy złemu
Czy pomagając chciałbyś coś w zamian?
Głową Twą zawładnął chyba zły szaman
Pomagać powinno być w ludzkiej narurze
Raz jest się na dole, a raz na górze
Trzeba się starać być dobrym człowiekiem
Człowiekowi do twarzy jest przecież z uśmiechem
Bądźmy pomocni i wyrozumiali
By ludzkiej godności nam nie odebrali
Tysiące myśli kłębi się w głowie
Co to za myśli, nikt się nie dowie
Kłębią się i gnębią mnie
Wrakiem człowieka przez to staję się
Nie da się przecież nie myśleć o niczym
Żyć bezstresowo, na to chcę liczyć
Zamęt i smutek wciąż w mojej głowie
Lecz co ja czuję, nikt się nie dowie
Świeci słoneczko sobie na niebie
Uśmiecha się do mnie, uśmiecha do Ciebie
Swoim ciepełkiem chce nas otulić
Tak jakby chcialo mocno przytulić
Gdy słonko świeci to lepszy jest dzień
wszelkie troski znikają gdzieś chen
Gdy słonko zachodzi i księżyc świeci
Kładą się spać dorośli i dzieci
Wtedy jest czas na odpoczynek
Dobrze nam zrobi nocny spoczynek
Rano wstajemy spragnieni słońca
Lecz czas na chmury dziśdo dnia końca
Szaro, ponuro i pada deszcz
Przez taką pogodę i nam smutno jest
Po każdej burzy przychodzi słońce
Tym ciepłym akcentem ten wierszyk kończę
Weszła biedronka sobie na kwiatek
Patrzy w oddali płynie gdzieś statek
Też by tak chciała sobie popływać
A co jeśli połknie mnie ryba?
Może latanie jednak jest lepsze
Polatam w słońcu, polatma na wietrze
Powącham kwiaty, pozjadam liście
Po wszystkim piękne sny wyśnię
Czy depresja to stan
W którym stanie żyć dam?
Czy nerwica Cię męczy?
Koszmar nocami dręczy?
Gdy ataki paniki
Powodują złe tiki
Jak te stany lękowe
Rozsadzają Ci głowę
Setki myśli i wizji
W głowie, nie w telewizji
Ciężko jest to zrozumieć
Ten kto nie czół, nie umie
Czy daje Ci do myślenia
Ludzki brak zrozumienia?
Mam przyjaciela, to członek rodziny
On nie pozwoli mi mieć smutnej miny
Choć nic nie mówi to mądry jest
Kocha i czuje, to nie tylko pies
Poda mi łapę, nigdy nie zdradzi
Zawsze pocieszy, choć nie doradzi
To jest przyjaciel na całe życie
Dla niego ważne jest przy mnie bycie
Gdzie jest sens naszego istnienie
Tyle w życiu jest do zrobienia
Jednego chcemy, inne musimy
Czasami w życiu aż się dusimy
Smutek, nienawiść, szczęście i miłość
Staramy się by lepiej się żyło
By coś osiągnąć, by dojść do celu
Nie pozwoli nam ludzi wielu
Pogoń za kasą, pogoń bez strachu
Lecz i tak wszyscy pójdziemy do piachu
Jestem w ciągłej rosterce
Łudzę się wielce
Życie daje w kość
Lecz nie mówię dość
Mieć czy być, żyć czy śnić?
Czy nie zgubię się w tłumie?
Czy odnaleźć się umię?
Co się dzieje w mej głowie?
Czy ktoś mnie zrozumie?
Nadzieję wciąż mam
By nie zostać z tym sam